| I | |
| Ktoś mówił, że z gliny ulepił mnie Pan, Lecz przecież się składam z kości i krwi, Z kości i krwi, i z jarzma na kark, I pary rąk, pary silnych rąk. | e e e e7 a a7 H7 e |
| Ref. | |
| Co dzień szesnaście ton i co z tego mam? Tym więcej mam długów, im więcej mam lat. Nie wołaj Święty Piotrze, ja nie mogę przyjść, Bo duszę swoją oddałem za dług. | e e e e7 a a7 H7 e |
| II | |
| Gdy matka mnie rodziła, pochmurny był świt, Podniosłem więc szuflę, poszedłem pod szyb. Nadzorca mi rzekł – „Nie zbawi Cię Pan, Załaduj co dzień po szesnaście ton.” | |
| Ref. | |
| III | |
| Czort może dałby radę, a może i nie, Szesnastu tonom podołać co dzień. Szesnaście ton, szesnaście jak drut, Co dzień nie da rady nawet i we dwóch. | |
| Ref. | |
| IV | |
| Gdy kiedyś mnie spotkasz, lepiej z drogi mi zejdź, Bo byli już tacy – nie pytaj, gdzie są. Nie pytaj, gdzie są, bo zawsze jest ktoś, Nie ten, to ów, co urządzi Cię. | |
| Ref. |