| I | |
| Gdy przed dziobem wyłonił się Belfast, Znów mnie wiatry pognały na ląd. Porzuciłem żeglarską kompanię, Miejskich ulic pochwycił mnie prąd. Zabłysło mi słońce fortuny, Szczęście w kartach darował mi los. Pięknej dziewki blask oczu poruszył mnie, Wyciągnąłem ją, diabeł wie skąd. | G G C G A7 D7 G D G E a D G G G G C G A7 D7 G D G E a D G G |
Ref. | |
| Ach, piękna, smukła jak kliper, W jej ramionach znalazłem swój port. Kiedy nocą w barze tańczyła, Kochałem, wzdychałem jak czort. | G G C G G A7 D D7 G D G E7 a D G G |
| II | |
| Jej oczu blask szybko omamił mnie, Jak lunatyk popadłem w jej moc, Lecz nie dla mnie już nocą tańczyła, gdy W trzosie nagle zjawiło się dno. W tancbudzie co wieczór pijany jak wór Wielkie modły wznosiłem do gwiazd, Czarny barman na kredyt do kufla lał, Z każdą kreską nadchodził mój czas. | |
Ref. | |
| III | |
| Toczyło się koło fortuny, Ja zostałem na dnie – taki los. Gdzieś w portowej dzielnicy, spłukany do cna, Naganiaczom sprzedany za grosz. Cóż, whisky Belfastu wypita do dna, Gdzieś na morzu ocucił mnie wiatr. W doborowej, żeglarskiej kompanii Smukły kliper mnie poniósł do gwiazd. | |
| Ach, piękny, smukły to kliper, Pośród żagli znalazłem swój dom. Kiedy z falą harcuje, gdy idzie na wiatr, Przypomina mi tancerki pląs. | G G C G G A7 D D7 G D G E7 a D G G |