Targi Książki w Krakowie i w Katowicach przeszły już do historii.
Pora na małe podsumowanie…
Zgodnie z oczekiwaniami – imprezy zupełnie inne niż targi fitness.
Trening Minimalny nie okazał się objawieniem, bo targi książki odwiedzane są przez osoby czytające różności.
Niekoniecznie poradniki.
Czułem się niszowy, ale bez kompleksów wobec innych nisz.
Wynik sprzedażowy nie przyprawił o zawrót głowy, ale bez problemu obronił ekonomiczny sens poszczególnych przedsięwzięć.
Nie spodziewałem się tak pozytywnego odbioru.
Nie tylko książki.
Niezwykle miło było mi usłyszeć:
– Wygląda pan jak wyjęty z kreskówki.
– Wygląda Pan jak bohater komiksu.
Kiedy w odpowiedzi na pytanie skierowane do kupującego:
– Co go zachęciło do zakupu?
usłyszałem:
– Pana biceps…
trochę mnie zatkało.
Wiedziałem że jest dobrze, ale że aż tak… ツ
Generalnie, dało się zauważyć, że Trenig Minimalny sam się nie sprzedaje.
Praktycznie wszystkie transakcje były konsekwencją rozmowy.
Co najmniej kilkanaście razy zdarzyło mi się usłyszeć, w różnych wariantach:
– Kupuję pana. Pana podejście, pana energię. I książkę też…
– Sprzedał mi się pan w całości…
Dzięki krakowskim targom Trening Minimalny znalazł się „na półce” księgarni Gandalf, a książka wraz z autorem – w szeregach „zgrupowania” Samowydawcy.pl.
Wcielenie w szeregi Samowydawców okazało się tak skuteczne, że stoisko Treningu Minimalnego w Katowicach było… częścią stoiska pod szyldem „dzierżonego pióra”. ツ
Jakie wnioski z targowania?
Jest kilka.
Jedne mniej, drugie bardziej, ale wszystkie pozytywne.
1. Identyfikacja wizualna Zrytego Beretu w stu procentach „robi robotę”.
Nakrycie głowy, bluza taktyczna, sylwetka, ciężkie buty.
To wszystko „puszcza oko” do militarnej przeszłości i dwukołowego hobbi, eksponuje ulubione kolory, skłonność do minimalizmu i… niezawodnie skupia uwagę „przechodniów”.
Tak, jestem co najmniej bardzo zadowolony. ツ
2. Sposób wydania Treningu Minimalnego jest bardzo dobry.
Oprawa graficzna, format, użyteczność.
Wszystko gra i wyróżnia książkę na tle tradycyjnie wydanych pozycji.
Sprzedawalność jest tylko kwestią odpowiednio dużych zasięgów.
3. Trening Minimalny sam sobie czytelników nie znajduje.
Koniecznością jest opracowanie materiałów wideo, żeby potencjalni czytelnicy – podobnie jak na targach – mogli przed zakupem zapoznać się z autorem i jego podejściem w najbardziej przystępnej formie.
4. Kolejne targi dopiero po zbudowaniu popularności.
Targi książki w zupełności bronią się ekonomicznie, ale nie o handel obwoźny w pisaniu chodzi.
Trzeba wpierw zadbać o odpowiednio szeroką grupę odbiorców, żeby obecność na targach była spełnieniem oczekiwań żądnych realnego kontatku, aktywnych czytelników.
Podsumowując – inwestycja w targi książki miała sens.
Uzbrojony we wnioski, biorę się za przygotowanie kampanii styczniowej.
Poświąteczne wyrzuty sumienia i noworoczne postanowienia – dosłownie i w przenośni – już prawie za pasem! ツ