W dorosłym życiu ciągle pojawiają się sprawy, które – choć nie mamy ani ambicji, ani potrzeby stawać się w nich ekspertami – z wielu względów ogarniać je musimy.
Nie każdy ma trawnik przed domem.
A skoro o trawniku mowa, to: sianie, nawożenie, nawadnianie, koszenie, odchwaszczanie…
Przynajmniej kilka dniówek roboczych w roku spędzanych na zabawie w rolnika.
Od lat odnoszę nieodparte wrażenie, że znakomita większość właścicieli domków jednorodzinnych więcej czasu poświęca dbaniu o zieleń niż o własną kondycję.
To cholernie słabe, ale prawdziwe.
O wejściu w rolę rodzica chyba nie muszę wspominać.
Wymaga ogromnych nakładów, wywraca do góry nogami całe bezdzietne życie i… stanowi doskonałe usprawiedliwienie porażek i zaniedbań na każdym innym polu.
Szczególnie zdrowotnym.
Nie ma bardziej podstawowej kwestii niż utrzymywanie ciała w przyzwoitym stanie.
Nie idealnym.
Przyzwoitym.
Żeby nie łapać zadyszki na schodach.
Żeby nie zmieniać rozmiaru garderoby.
Żeby miło było spojrzeć.
Jakakolwiek przyzwoitość jest lepsza niż żadna.
Nikt nie wymaga od Ciebie bycia sportowcem.
Wręcz przeciwnie – nie łudź się, że kiedykolwiek sportowcem zostaniesz.
Czas biegnie, a farmaceutyki nie zastąpią ruchu.
Nie zostawiaj dbania o formę na szarym końcu spraw do załatwienia.
Wypracuj i systematycznie realizuj własny plan minimum:
Trening Minimalny.