1.6. Praktyka, nie teoria

Moja przygoda z siłownią zaczęła się w średniej szkole. 

Miałem 16 lat i o karnecie do klubu mogłem co najwyżej pomarzyć. 

Na rodzinnym zadupiu nie było żadnej siłowni. 

A nawet gdyby była, to i tak nie znalazłbym sposobu, żeby namówić rodziców na płacenie za pakernię. 

Budynek gospodarczy na podwórzu u kolegi, ciężary z ołowianego złomu odlane w garnkach, ławeczka z deski i kawałka wykładziny, obowiązkowo plakaty Arnolda na ścianach… 

Tak to się wszystko zaczęło (Tomek, jeszcze raz dziękuję!). 


Od tamtego czasu przechodziłem różne okresy. 

Budowanie masy. 

Robienie rzeźby. 

Odchudzanie. 

Rozwijanie siły. 

Siłownia jako uzupełnienie treningu sztuk walki. 

Z suplementacją. 

Bez suplementacji. 

Z dietą. 

Bez diety. 

Bywały okresy niezwykle intensywnych treningów, ale zdarzały się też beznadziejnie długie przerwy. 

Dominowała ogólna nieregularność. 


Z siłownią zaprzyjaźniłem się na dobre wtedy, kiedy po raz pierwszy zawziąłem się, żeby zgubić kilkanaście kilogramów, z którymi zwyczajnie źle się czułem. 

Po raz pierwszy podjąłem trening wyłącznie dla poprawienia samopoczucia. 

Zacząłem trenować nie po coś, ale dla samego siebie. 


W Treningu Minimalnym najwyżej cenię poczucie kontroli nad najważniejszym z zasobów – własnym ciałem. 

Poświęcanie się wyłącznie ciału to zdecydowana przesada, ale brak dbania o ciało to poważny życiowy błąd. 


Tym bardziej, że istotą Treningu Minimalnego nie jest wyłącznie ciało. 

Chodzi o samoświadomość i samokontrolę, które prowadzą do wypracowania mechanizmów przydatnych na znacznie szerszym polu niż zmagania z własną fizycznością. 


Początki będą trudne, ale kiedy zobaczysz efekty… wystarczy nie zaprzepaścić świetnie wykonanej roboty. 


I o to właśnie chodzi – o praktykę na co dzień. 

Rób swoje i nie odpuszczaj. 

MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ

Chrobotkowa zieleń

Czerń i biel. Te kolory dominują zarówno w mojej szafie, jak i w otaczającej mnie przestrzeni. Doskonale pasują też do przekazu Zrytego Beretu. Ma być

Sprzedajemy!

Wielokrotnie o tym czytałem, ale… Faktycznie, odbiorowi pierwszego nakładu towarzyszą emocje rodem z porodówki. To, co ujrzało światło dzienne, ma teraz zdobyć świat. A nie

Marzy mi się…

Praktycznie od zawsze siedzę za biurkiem. Na przestrzeni ponad 20. lat współpracowałem z podmiotami praktycznie każdego formatu. Od kilkuosobowej firmy rodzinnej po międzynarodową korporację. W

ZRYTY INSTAGRAM

POWIADOMIENIA

…żeby raz na kilka tygodni otrzymać powiadomienie o nowościach.

Chcesz mieć
na bieżąco
Zryty Beret?

Zostaw mejla, żeby raz na parę tygodni otrzymać powiadomienie
o nowościach.

Strona wykorzystuje pliki cookie dla zapewnienia najlepszej funkcjonalności.